Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/34

Ta strona została uwierzytelniona.

łóżku. To prawdziwe szczęście, choroba która przyjdzie w chwili wielkiej zgryzoty...
— Zbliżając nas do nas samych, oddala wspomnienie innych. A potem, to pozór który pozwala oddać się zmartwieniu bez przymusu i bez zawstydzenia.

— Uwagi tej, trafnej zresztą, nie dałoby się zastosować do panny de La Chaux. Podczas gdy przychodziła do zdrowia, obmyślaliśmy jej zajęcia. Osoba ta posiadała tyle dowcipu, wyobraźni, smaku, wiadomości, iż byłaby godną, doprawdy, zasiadać w Akademii Nauk. Tyle się nasłuchała naszych dysput metafizycznych, iż najbardziej oderwane przedmioty stały się jej poufałe; jakoż, pierwszą jej próbą piśmienniczą był przekład Zarysu ludzkiego pojęcia Hume’a. Przejrzałem tę pracę, i, w istocie, nie wiele mi zostawiła sposobności do poprawek. Przekład ten, wydrukowany w Holandyi, spotkał się u publiczności z dobrem przyjęciem. Mój List o głuchoniemych ukazał się niemal w tym samym czasie[1]. Kilka bardzo subtelnych uwag jakie mi uczyniła pobudziło mnie do skreślenia Przyczynku[1], który jej poświęciłem. Ten Przyczynek nie należy do moich najgorszych utworów. Wesołość panny de La Chaux powróciła nieco. Doktór wydawał dla nas niekiedy mały bankiecik, i obiady te nie były zbyt smutne. Od czasu rozstania z Gardeil’em, namiętność Le Camus’a uczyniła nadzwyczajne postępy. Jednego dnia, przy stole, pod koniec obiadu,

  1. 1,0 1,1 List o głuchoniemych Diderota ukazał się z początkiem 1751; w kilka zaś miesięcy później ów Przyczynek, poświęcony pannie de La Chaux.