Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/46

Ta strona została uwierzytelniona.

jednak widocznem jest, że ci okrutni Spartanie w czarnych surdutach postępowali ze swymi indyjskimi niewolnikami tak jak z helotami postępowano w Lacedemonie; skazywali ich na wytężającą i nieustanną pracę; karmili się ich potem; nie zostawiali im żadnych praw własności; trzymali ich w tępocie zabobonu; kazali sobie świadczyć najgłębszą cześć, i kroczyli pośród tych nieszczęśliwych biedaków z podniesionym batem, którym ćwiczyli nie oglądając się na wiek i płeć; że, przez chytrość, usunęli się z pod powagi monarszej i że, o wiek później, wygnanie ch byłoby niepodobne lub też stałoby się przyczyną długiej wojny.
P. de Bougainville widział w Ziemi Ognistej owych Patagończyków, którymi kapitan Byron i doktor Maty narobili tyle hałasu; otóż, są to poczciwi udzie, którzy ściskają przybysza wołając chaua, silni i krzepcy, ale nie przerastający wysokości pięciu stóp i pięciu do sześciu cali, ogromni jedynie swą barczystą postawą, wielkością głowy, oraz grubością członków. W jaki sposób człowiek, mający z natury pociąg do cudowności, miałby widzieć rzeczy tak jak są, skoro trzeba mu jakąś nadzwyczajnością usprawiedliwić trud, jaki sobie zadał aby je oglądać? Z pośród historyków podróżni, jak z pośród literatów erudyci muszą być uważani za najwięcej łatwowiernych i naiwnych ludzi: kłamią, przesadzają, oszukują, to bez złej wiary.
Dzieło p. de Bougainville przedstawia, w wielu miejscach, człowieka dzikiego tak głupim, iż arcydzieła przemysłu ludzkiego nie wzruszają go, tak samo jak