Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/67

Ta strona została uwierzytelniona.

potomstwu. Nieszczęśliwy! będziesz winien albo spustoszeń, jakie staną się następstwem złowrogich pieszczot twojej zgrai, albo też mordów, jakie popełnimy aby powstrzymać ich truciznę. Mówisz o zbrodniach! Czy wyobrażasz sobie większą zbrodnię niż twoja? Jaka jest u ciebie kara na tego, który zabija sąsiada? Śmierć od żelaza; jaka na nikczemnika, który go otruje? Śmierć od ognia. Porównaj swoją zbrodnię z tą ostatnią, i powiedz, trucicielu narodów, na jaką karę zasłużyłeś? Jakże niedawno temu, młoda Otajka poddawała się bez troski pieszczotom, uściskom młodego Otajczyka; dojrzewająca dziewczyna czekała z niecierpliwością chwili wyzwolenia, w której matka zdejmie jej zasłonę i obnaży piersi. Dumna była, iż budzi żądze i ściąga miłosne spojrzenia obcych, krewnych, braci; przyjmowała, bez lęku i wstydu, w naszej obecności, pośród koła niewinnych Otajczyków, przy dźwięku fletni, wśród pląsów, pieszczoty tego, którego jej młode serce i tajemny głos zmysłów wskazywały. Pojęcie zbrodni i niebezpieczeństwo choroby wstąpiły z tobą pomiędzy nas. Rozkoszom naszym, niegdyś tak słodkim, towarzyszą obecnie wyrzuty i groza. Ten czarny człowiek, który stoi obok ciebie i który mi się przysłuchuje, dawał jakieś nauki naszej młodzieży; nie wiem, co takiego mówił; ale, od tego czasu, chłopcy nasi wahają się, dziewczęta płoną rumieńcem. Kryj się, jeśli twoja wola, w mrocznym lesie, wraz z wyuzdaną towarzyszkę swoich rozkoszy, ale pozwól dobrym i prostym Otajczykom rozmnażać się bez wstydu w obliczu nieba i w biały dzień. Jakież zacniejsze i wyższe