Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/95

Ta strona została uwierzytelniona.

żelazo. Ale, powiedz mi, dlaczego ty nie jesteś ubrany tak jak drudzy? Co znaczy ten długi płaszcz który otula cię od stóp do głów, i ten szpiczasty worek jaki opuszczasz na ramiona lub naciągasz na uszy?
kapelan. — Znaczy, iż, tak jak mnie widzisz, zaciągnąłem się do społeczności ludzi, których nazywa się, w mojej ojczyźnie, mnichami. Najświętszym z ich ślubów jest ten, iż nie zbliżą się nigdy do żadnej kobiety i nie będą płodzić dzieci.
ozu. — Cóż tedy robisz?
kapelan. — Nic.
oru. — I władze twoje znoszą to plemię próżniaków, najgorsze ze wszystkich?
kapelan. — Czynią więcej: szanują ich i nakazują ich szanować.
oru. — Pierwszą moją myślą było, iż natura, jakiś przypadek lub wybryk okrucieństwa pozbawiły cię zdolności płodzenia istot podobnych sobie i, że przez litość, współobywatele woleli raczej zostawić was przy życiu niż zabijać. Ale, mnichu, córka powiedziała mi, że ty jesteś mężczyzną, i to mężczyzną krzepkim niegorzej Otajczyka, i spodziewa się, iż twoje mnogie pieszczoty nie będą bezowocne. Teraz zrozumiałem, dlaczego wykrzykiwałeś wczoraj wieczór; „Ale moja religia! ale mój stan!“ Czy mógłbyś mnie pouczyć o pobudkach względów i szacunku jakich rząd wam użycza?
kapelan. — Nie znam ich.
oru. — Wiesz bodaj, dla jakiej racyi, będąc mężczyzną, skazałeś się dobrowolnie na zaparcie własnej męzkości?