kie rybki nie mogły przedostać się do zębów wojaka. Szczęściem usłużne dziewczęta zaopiekowały się rycerzem: mianowicie jedna wtykała mu do ust rybki, druga — chleb. Niemniejszy kłopot był z napojem: gospodarz musiał lejkiem wprowadzać mu kwaśne wino do ust. Don Kiszot cierpliwie przyjmował tę pomoc, gotów przenieść większe jeszcze kłopoty, byleby nie rozcinać zielonego sznura u szyszaka.
Kiedy wieczerzał, rozległa się piszczałka pastucha, pędzącego osły. Don Kiszotowi wydało się to muzyką, przygrywającą do uczty. Oberżystę uważał ciągle za gubernatora zamku, a kręcące się przy nim dziewki za panny wysokiego rodu. Jedna tylko myśl ustawicznie go dręczyła: oto, że nie jest jeszcze pasowany na rycerza. Temu koniecznie trzeba było zaradzić.
PASOWANIE NA RYCERZA.
Zaledwie trochę zaspokoiwszy głód, Don Kiszot nie dał sobie wypoczynku, dopóki głównej troski z serca nie zepchnął. Zawołał gospodarza, poszedł z nim do stajni, zamknął wrota za sobą i padł na kolana.