Na widok zbliżającego się mulnika, Don Kiszot zawołał już zdala.
— Ktokolwiek jesteś, zuchwały, nie waż się tknąć zbroi najwaleczniejszego rycerza, bo życiem swoje zuchwalstwo przypłacisz!
Mulnik jednak nie zważał na tę przestrogę i zrzucił zbroję tak silnie, że się rozleciała opodal.
Przejęty zgrozą, Don Kiszot wzniósł oczy ku niebu, wspomniał na swoją Dulcyneę i tak potężnie w głowę uderzył włócznią mulnika, że ten padł na ziemię zemdlony.
Potem z całym spokojem zebrał Don Kiszot swoją zbroję, ustawił ją znowu na korycie i nie troszcząc się o mulnika leżącego bez przytomności, przechadzał się dalej wzdłuż koryta.
Niebawem drugi mulnik, nic nie wiedząc o pierwszym, zbliżył się do studni z takim samym zamiarem i oczywiście także zdjął zbroję. Don Kiszot już go nie ostrzegał, tylko tak włócznią okładał, że mu kilka ran w głowie zrobił.
Na krzyk bitego zbiegli się ludzie z oberży, a między niemi gospodarz.
Niezatrwożony Don Kiszot chwycił pałasz i zawołał:
— Dulcyneo, królowo mego serca, pomagaj mi! Wielka przygoda czeka twego rycerza!
Strona:PL Don Kiszot z la Manczy (Kamiński).djvu/027
Ta strona została uwierzytelniona.