— Winą twą było, że nie miałem odrazu odpowiedzi na moje zapytanie.
Tymczasem Sanczo Pansa zdążył przenieść dobrze naładowany tłomoczek z żywnością z muła, na którym jechał kościelny, na swojego osła. Don Kiszot przywołał giermka.
— Sanczo, pomóż temu szanownemu panu wsiąść napowrót na muła. Zwołajcie, panie, swoich kolegów i jedźcie spokojnie.
— To nie są moi koledzy, to karawaniarze, rycerzu o smutnej postaci.
— O smutnej postaci? — spytał Don Kiszot.
— A czy można spotkać smutniejszą postać? — rzecze kościelny, sadowiąc się na mule.
Potwierdził to i Sanczo. A Don Kiszotowi tak się podobała nazwa rycerza o smutnej postaci, że postanowił odtąd nazwy tej używać i smutną postać kazać wymalować na swojej tarczy.
MŁYNY FOLUSZOWE. — CZARODZIEJSKI SZYSZAK.
Późnym już rankiem rycerz i jego giermek ukończyli obfite śniadanie z zapasów, któremi Sanczo obłowił się u kościelnego.