to hełm jednego znakomitego bohatera, hełm czarodziejski, broniący od wszelkich ran. Muszę go zdobyć na tym rycerzu, dosiadającym siwojabłkowego konia.
— Ej, panie, bo znów będzie pomyłka. Siwojabłkowy koń wydaje mi się osłem, a hełm — prostą miedniczką, używaną przez golibrodów.
— Milcz, Sanczo, tyle razy ci już mówiłem, że się nie znasz na rzeczach rycerskich.
Giermek miał słuszność. Spotkany jeździec był rzeczywiście golarzem, skrobał brody w dwóch wsiach sąsiednich i teraz właśnie jechał z jednej wsi do drugiej. A że deszcz wisiał w powietrzu, więc żeby nie zamoczyć kapelusza, nakrył sobie głowę miedniczką nową, a zatem błyszczącą i czystą.
Don Kiszot jednak trwał przy swojem urojeniu, natarł na mniemanego rycerza i wkrótce byłby go nadział na włócznię, gdyby tamten nie zeskoczył zwinnie z osła. Przestraszony niespodziewanym napadem, porzucił miedniczkę i osła i pieszo uciekł w zarośla.
Don Kiszot, uradowany, podniósł miedniczkę, ale nie dał się przekonać, że to nie jest urojony hełm.
— Tylko mu przyłbicy braknie — zawołał. — Jakiś chciwiec odjął ją, żeby szczere złoto sprzedać. Ale w pierwszej spotkanej kuźni
Strona:PL Don Kiszot z la Manczy (Kamiński).djvu/065
Ta strona została uwierzytelniona.