dzenia tych ludzi, bo przecie prowadzono ich pomimo ich woli. Spytał więc najpierw, za co mają być karani. Kilku z nich skorzystało z uprzejmego pozwolenia dozorców i opowiedzieli Don Kiszotowi swoje przestępstwa,
— Moi panowie — przemówił Don Kiszot — widzę, że nie bez waszej winy skazano was na karę. Ale bez wątpienia żałujecie za swoje złe postępki i nadal żyć będziecie cnotliwie. Dlatego też, panowie dozorcy, proszę was, rozkujcie tych ludzi i niech się to wszystko zgodnym sposobem zakończy. Mojem powołaniem, jako błędnego rycerza, jest nieść pomoc uciśnionym, a ci ludzie widocznie cierpią ucisk i nie mają ochoty iść tam, dokąd są prowadzeni.
Dozorcy odmówili temu żądaniu stanowczo.
Rozgniewany tem rycerz, natarł na nich, a zbrodniarze, korzystając z zamieszania, natychmiast zabrali się do zrzucania kajdan. Jakoż, zanim dozorcy dali sobie radę z Don Kiszotem, już kilku z nich było wolnych. Natychmiast rozbroili strażników i zmusili ich do ucieczki. Następnie zabrali się do Don Kiszota i jego giermka i ograbili ich do szczętu; nie pozostawili nawet miedniczki czyli mniemanego czarodziejskiego szyszaka, czem najdotkliwszą wyrządzili przykrość rycerzowi.
Strona:PL Don Kiszot z la Manczy (Kamiński).djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.