opuszczoną. Don Kiszot, zachwycony, przypomniał sobie zaraz niektóre kawałki ze swoich ksiąg rycerskich i postanowił prowadzić życie pustelnicze. Oddał się zupełnie marzeniom, sam przestał mówić i giermkowi mówić zabronił.
Gadatliwemu Sanczy wnet się to uprzykrzyło; prosił więc swojego pana o zwolnienie go z takiej milczącej służby.
— Odejdziesz, odejdziesz — odrzekł Don Kiszot — ale zanim do mego domu się udasz z upoważnieniem, które ci napiszę, musisz najpierw pojechać do Tobozo, do mojej pięknej Dulcynei. Powiesz jej, że chcę w tem miejscu największem bohaterstwem się wsławić, żeby za przykładem dawnych błędnych rycerzy przekonać ją, jak wielkie są moje uczucia dla niej. Napiszę ci list do pani mego serca, który ją również o tem przekona.
I zaczął wyrabiać takie rozmaite dziwactwa, że Sanczo przyszedł do przekonania, że jego panu do reszty w głowie się pomieszało. Don Kiszot chciał go jeszcze parę dni zatrzymać, żeby się lepiej napatrzył jego życia tutaj, ale Sanczo oświadczył, że widział już dosyć.
W końcu Don Kiszot napisał list do swej Dulcynei, oraz upoważnienie na troje ośląt, i Sanczo ze łzami w oczach pożegnał nareszcie swego pana.
Strona:PL Don Kiszot z la Manczy (Kamiński).djvu/069
Ta strona została uwierzytelniona.