dy giermek opowiedział im jeszcze o wyspie, którą Don Kiszot obiecał zdobyć i oddać mu w zarząd.
Słuchając tych wszystkich niedorzeczności, obaj słuchacze naśmieli się setnie i zaprosili go do zajazdu, żeby się z nim naradzić nad sposobami sprowadzenia Don Kiszota. Gdy jednak Sanczo wzbraniał się wejść do oberży, wynieśli nieco ciepłej strawy dla niego i zaraz puścili się w drogę do swej wioski.
Tam cyrulik w sekrecie przed giermkiem namówił siostrzenicę Don Kiszota, żeby się przebrała w aksamitną, trochę wytartą suknię, którą sobie pożyczyła, twarz osłoniła welonem, cyrulik przyprawił sobie piękną czarną brodę i oboje wyprawili się na górę. Proboszcz i Sanczo podążyli za niemi, aby odszukać Don Kiszota i niby przypadkiem spotkali ich w drodze.
Rozmowny Sanczo wnet się dowiedział, że napotkana para usilnie pragnie widzieć się z błędnym rycerzem, gdyż w ważnej sprawie potrzebuje pomocy jego dzielnej szabli.
— To się szczęśliwie składa, bo i my właśnie jedziemy do błędnego rycerza — rzekł Sanczo.
— A jak się nazywa ten rycerz? — zapytała osłonięta panienka.
Strona:PL Don Kiszot z la Manczy (Kamiński).djvu/072
Ta strona została uwierzytelniona.