— Don Kiszot, rycerz o smutnej postaci.
Och, jak to dobrze! to właśnie ten sam. On mi pomoże odzyskać utracone królestwo.
— Aha, więc nareszcie będę gubernatorem! — pomyślał uradowany Sanczo i dodał głośno.
— Dojeżdżamy do Czarnej Góry, na której teraz mój pan mieszka. Oto właśnie leżą połamane gałęzie, które po drodze rzucałem, żeby trafić, gdy będę wracał. Niech się tu państwo zatrzymają, ja uprzedzę rycerza o waszem przybyciu.
Wkrótce całe towarzystwo otoczyło Don Kiszota, wychudzonego bardziej jeszcze niż zwykle, bo przez parę dni żywił się tylko korzonkami i jagodami, był przytem zmęczony bezsennością, gdyż noce spędzał na rozmyślaniu o pięknej Dulcynei, a także na przypominaniu sobie wszystkich szaleństw, o których czytał niegdyś w swoich książkach.
Osłonięta panienka rzuciła się do stóp rycerza i opowiedziała mu następującą historję.
— Nazywam się królewna Mikomikonu. Moje królestwo Mikomikon jest w krajach murzyńskich. Ojciec mój, Tinacrio, bardzo uczony, przewidział, że wkrótce sam umrze i jego żona, moja matka; ja więc sama, bez opieki zostanę na świecie. O mnie, sierotę, starał się okropny wielkolud, Pandafilando,
Strona:PL Don Kiszot z la Manczy (Kamiński).djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.