szyli w drogę. Królewnie, rycerzowi i giermkowi pilno było do krajów murzyńskich, a proboszcz śpieszył z powrotem do domu.
Wypadek zrządził, że osieł, na którego wsiadł cyrulik, zaczął wierzgać i zrzucać swego jeźdźca na ziemię, przy czem odczepiła się fałszywa broda. Cyrulik ukrył twarz, ażeby nie być poznanym i zaczął głośno jęczeć.
— Nieszczęśliwy, utracił dolną szczękę! — zawołał z ubolewaniem Don Kiszot.
Przytomna królewna Mikomikonu żywo poskoczyła, wyjęła z kieszeni jakąś maść niby, szeptała niezrozumiałe zaklęcia i brodę przyczepiła napowrót.
— Mądra córka mądrego ojca — zauważył Sanczo. — Jakże nam się przyda pomoc takiej królewny w naszem błędnem rycerstwie!
Droga do królestwa Mikomikonu prowadziła jakoś koło znajomej nam oberży, a że już się miało ku wieczorowi i Don Kiszot był senny, więc postanowiono tam przenocować.