nie, że rycerz Zwierciadlany padł na ziemię prawie bez duszy.
Rycerz o smutnej postaci nie widział dotąd twarzy swego przeciwnika, osłoniętej przyłbicą. Odniósłszy zwycięztwo, zeskoczył z Rosynanta, nachylił się i odpiął leżącemu szyszak, ażeby się przekonać, czy jeszcze żyje. Zaledwie jednak podniósł przyłbicę, cofnął się i krzyknął z przestrachu. Ujrzał twarz swego dawnego przyjaciela, tego właśnie, od którego dostał w podarunku hełm przed ostatnią wyprawą. Ów przyjaciel nazywał się Samson Karasko. Zamiarem jego było zwalczyć Don Kiszota i wymódz na nim obietnicę, że przez czas dłuższy pozostanie w domu i zaniecha błędnego rycerstwa.
Inaczej wytłómaczył to sobie Don Kiszot. Własnym oczom nie wierząc, był przekonany, że to znowu sprawka złośliwego czarownika, który zwyciężonego rycerza Zwierciadlanego zamienił w Samsona Karaskę, żeby chwałę Don Kiszota umniejszyć.
Jednocześnie nastąpiła druga zamiana. Giermkowi obcemu znikł ogromny nos i Sanczo poznał w nim swego kuma, Tomasza Cecjala, który wstawiał się za swoim panem, żeby mu nie czyniono krzywdy, bo to naprawdę jest Samson Karasko.
Po chwili zemdlony wrócił do przytomności i otworzył oczy.
Strona:PL Don Kiszot z la Manczy (Kamiński).djvu/095
Ta strona została uwierzytelniona.