Pani, postępująca na przodzie, złożyła księstwu głęboki ukłon i rzekła.
— Najłaskawsi państwo, widzicie przed sobą nieszczęśliwą niewiastę, która błaga waszej opieki. Ale zanim opowiem o ciężkiem strapieniu mojem, raczcie mi powiedzieć, czy rzeczywiście tu znajdę sławnego rycerza, Don Kiszota, i jego wiernego giermka, Sanczę Pansę?
— Sanczo Pansa to ja! — zawołał, występując naprzód giermek — a Don Kiszot, wzór błędnych rycerzy, także tu stoi. Gotowi jesteśmy pomagać wszystkim uciśnionym.
— Jeżeli smutek pani może być złagodzonym dzielnością ramienia błędnego rycerza, to ja Don Kiszot, ofiaruję chętnie moje usługi — rzekł nasz bohater.
Osłonięta pani oznajmiła wtenczas, że nazywa się hrabiną Tryfaldi, że straszny czarownik pozbawił ją całego mienia i najokropniej oszpecił ją i dwanaście pań i panien, będących na jej dworze.
To mówiąc, hrabina Tryfaldi odrzuciła zasłonę, jej towarzyszki uczyniły toż samo i obecni ujrzeli ze zdumieniem, że każda z nich miała ogromną, gęstą brodę. Don Kiszot nie mógł powściągnąć okrzyku; książęca para, zdziwiona, przyglądała się temu zjawisku.
Brodata hrabina mówiła dalej.
Strona:PL Don Kiszot z la Manczy (Kamiński).djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.