— W chwili, kiedy Jednorożec Drewniany zionął ogniem i padł z wielkiego zmęczenia, hrabiance Tryfaldi i jej towarzyszkom brody znikły i cały ten orszak rozpłynął się w powietrzu — brzmiała odpowiedź.
SANCZO GUBERNATOREM.
Nazajutrz książę wezwał do siebie Sanczę i oznajmił, że teraz właśnie nadszedł czas objęcia gubernatorstwa, o którem kilka razy była przedtem mowa. Z radością i wielkiemi dziękczynieniami wysłuchał Sanczo tej nowiny i chciał zaraz wybrać się w drogę.
Don Kiszot dał mu wiele przestróg bardzo rozumnych, dotyczących sztuki rządzenia. Sanczo pilnie uważał na jego słowa, okazując, że leży mu na sercu, żeby się wywiązał należycie z podjętych obowiązków.
Kiedy nadszedł dzień odjazdu, przybrano Sanczę bogato, wsadzono na muła, dodano mu, jako gubernatorowi, odpowiednie towarzystwo, i wyprawiono za nim jego osiełka, gdyż Sanczo nie chciał nawet na urzędzie rozstawać się ze swoim wiernym Burym.
Po krótkiej podróży spokojnie przybył do miasteczka, liczącego około tysiąca miesz-