ZAKOŃCZENIE.
Opuściwszy pałac po obiedzie, rycerz i giermek pół dnia jechali gładką drogą. Ku wieczorowi znaleźli się w lesie i już myśleli o spoczynku, kiedy ich napadła gromada zbójców, która przedewszystkiem złupiła zapasy żywności, w jakie byli hojnie zaopatrzeni. Na szczęście zbójcy nie domyślili się, że Sanczo ma przy sobie znaczne pieniądze. Wkrótce też nadjechał i herszt zbójców. Słyszał on niejedno o Don Kiszocie, bo przygody rycerza z Manczy miały już wtedy szeroki rozgłos. Kazał więc zwrócić wszystko, co rycerzowi i giermkowi zabrano i dał Don Kiszotowi listy do swoich przyjaciół w Barcelonie; do tego miasta bowiem rycerz zamierzał jechać. Zarazem pchnął posłańca z wiadomością o rychłem przybyciu Lwiego rycerza.
Kiedy Don Kiszot z Sanczem zbliżyli się do Barcelony, spotkali gromadę, złożoną z kilku jeźdźców, wykrzykujących.
— Witaj, chlubo i wzorze rycerstwa, sławny Don Kiszocie z Manczy!
Byli to ciż sami, których dowódca rozbójników zawiadomił o przyjeździe rycerza.
Jeden z tych jeźdźców zaprosił do swego