domu Don Kiszota i Sanczę i przez kilka dni podejmował ich szczodrze. Wszyscy wyśmienicie bawili się napuszoną mową Don Kiszota i dowcipami Sanczy, płatali im różne drobne figle, a kiedy Don Kiszot wychodził na ulicę, przyczepiali mu na plecach kartę z napisem:
«Don Kiszot, błędny rycerz z Manczy.»
Tłumy otaczały go i przyjmowały okrzykami, a rycerz cieszył się, że jest tak sławny.
Jednego dnia, kiedy uzbrojony przejeżdżał się na Rosynancie, mając Sanczę na ośle za towarzysza, najechał innego rycerza na koniu, podobnież uzbrojonego, mającego na tarczy srebrny księżyc.
Nieznajomy, spostrzegłszy naszego bohatera, podjechał do niego i przemówił w te słowa.
— Szanowny Don Kiszocie z Manczy! Ja, rycerz Srebrnego Księżyca, przybyłem umyślnie, żeby z tobą walczyć. Albo wyznaj, że moja ukochana pani jest piękniejsza i szlachetniejsza od twojej Dulcynei z Tobozo, albo ze mną stoczyć musisz bój śmiertelny. Jeżeli cię pokonam, to wrócisz do domu i na rok cały zrzekniesz się przygód rycerskich; jeżeli ty zwyciężysz, to zbroja i koń mój staną się twoją zdobyczą. Czy zgadzasz się?
Strona:PL Don Kiszot z la Manczy (Kamiński).djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.