W ciągu tych trzech dni włóczyłem się w ciężkim smutku po ostrogu, leżałem na swoich narach; pewnemu aresztantowi, któremu można było zaufać, a którego mi polecił Akim Akimycz, dałem szyć koszule z wydanego mi płótna kaziennego, urządziłem sobie, za radą i naleganiem Akim Akiraycza, składany materacyk (z wojłoku obszytego płótnem), nadzwyczajnie cieniutki, jak blin, i poduszkę, wypchaną sierścią, i dla nieprzyzwyczajonego strasznie szorstką. Akim Akimycz gorliwie się zajmował urządzeniem dla mnie tych wszystkich rzeczy i sam brał w tem urządzeniu udział, własnoręcznie zszył dla mnie kołdrę ze szmat starego sukna kaziennego, zebranego z podartych pantalonów i kurtek, które kupiłem u innych aresztantantów. Rządowe rzeczy, po upływie terminu noszenia, pozostawiano na własność aresztantowi; sprzedawały się one natychmiast tuż w ostrogu i rzecz najbardziej znoszona znajdowała nabywcę.
Wszystkiemu temu z początku się dziwiłem. W ogóle był to czas pierwszego mego zetknięcia się z ludem prostym. Ja sam nagle stałem się takim człowiekiem prostym, takim samym katorżnym, jak i oni. Ich zwyczaje, pojęcia i opinie — stały się jakby mojemi, przynajmniej zewnętrznie, według prawa, choć ich w rzeczywistości nie podzielałem. Dziwiło mię to i przygnębiało, jak gdybym nie podejrzywał przedtem nic podobnego i
Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/144
Ta strona została skorygowana.