występuje przedemną twarz uszczęśliwionego Isaja Fomicza, towarzysza mojej katorgi i współmieszkańca w kazarmie.
Boże! co to za nieskończenie śmieszna była figura! Lat pięćdziesięciu, chudy, cherlawy, pomarszczony, o skórze oskubanego kurczęcia i ze straszliwemi piętnami na policzkach i na czole. A przecież na twarzy jego widać było nieustanne, niczem niezmącone zadowolenie z siebie, a nawet uszczęśliwienie. Zdawało się, że on wcale nie żałuje tego, iż dostał się do katorgi. Ponieważ był jubilerem, a w mieście innego nie było, więc miał dużo roboty jubilerskiej, którą wyłącznie był zajęty i za którą mu coś przecież płacono. Żył stosunkowo, jak bogacz, a pieniądze zarabiane pożyczał na zastaw. Miał swój samowar, dobry materac do spania, szklanki, całe naczynie do obiadu. Żydzi w mieście mieli z nim stosunki i otaczali go opieką. Co sobota chodził pod konwojem do bożnicy (na co prawo pozwalało). Była w nim najkomiczniejsza mieszanina naiwności, głupoty, chytrości, zuchwalstwa, dobroduszności, lękliwości, samochwalstwa i natręctwa. Bardzo mię to dziwiło, że katorżnicy wcale go nie wyśmiewali, a chyba tylko dla zabawy z lekka żartowali z niego. Isaj Fomicz widocznie był tylko przedmiotem rozrywki dla wszystkich. „My jego jednego tylko mamy, nie wolno ruszać Isaja Fomicza“, mawiali aresztanci, a Isaj Fomicz, choć wiedział, o co chodziło,
Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/196
Ta strona została skorygowana.