rannie chował w swoim kufrze. Obie ręce przystrajał w rękawki a na środku czoła przymocowywał jakieś drewniane pudełeczko, tak, iż zdawało się, że Ickowi z czoła jakiś róg śmieszny wystercza. Potem zaczynała się modlitwa. Czytał ją ze śpiewną modulacyą głosu, krzyczał, opluwał się, obracał się w około, robił dzikie i śmieszne ruchy. Naturalnie, wszystko to było według przepisów obrzędowych i nic w tem nie było śmiesznego i dziwnego, ale to było śmiesznem, że Icek jakby umyślnie z tem wszystkiem popisywał się przed nami. Bywało nagle zakryje rękami głowę i zaczyna czytać łkając. Łkanie wzmaga się, Icek jakby w omdleniu, niemal z wyciem chyli głowę, uwieńczoną arką przymierza na księgę; gdy w tem nagle, pośród najsilniejszego łkania zaczyna chichotać i wyśpiewywać jakimś słodko uroczystym, jakby od zbytku szczęścia osłabionym głosem „Widzisz go, jak go rozbiera“, mawiali, przypatrując mu się, aresztanci Spytałem raz Isaja Fomicza, co znaczą te łkania i te nagłe potem przejścia w ton szczęścia i błogości? Icek niezmiernie był rad, gdy o takie rzeczy zapytywałem. Natychmiast objaśnił mię, że płacz i łkania oznaczają myśl o utracie Jerozolimy i że zakon nakazuje przy tej myśli jak najgłośniej płakać i bić się w piersi. Ale wśród najsilniejszego łkania, on, Isaj Fomicz, powinien nagle, jakby mimowolnie przypomnieć sobie (to nagle jest także zakonem
Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/201
Ta strona została skorygowana.