rodzie, i we mnie wywoływała smutek i rozdrażnienie.
Przy końcu postu, zdaje się, że w szóstym tygodniu, przypadła na mnie kolej gotowania się do spowiedzi. Już od pierwszego tygodnia cały ostróg podzielony został przez starszego podoficera na siedm zmian, stosownie do liczby tygodni wielkopostnych, które to zmiany kolejno miały gotować się do spowiedzi. Tym sposobem w każdej zmianie znalazło się po trzydziestu ludzi. Tydzień gotowania się do spowiedzi bardzo mi się podobał. Aresztantów mających się spowiadać uwalniano od robót. Po dwa i trzy razy dziennie chodziliśmy do cerkwi, która stała niedaleko ostrogu. Dawno już nie byłem w cerkwi. Wielkopostne nabożeństwo, tak mi znajome z czasów dalekiego dzieciństwa i rodzicielskiego domu, uroczyste modlitwy, pokłony ziemne — wszystko to rozbudziło w mej duszy najodleglejszą przeszłość, przypominało wrażenia z lat dziecinnych i pamiętam, jak mi było przyjemnie, kiedy nas rankiem po ziemi przymarzłej w nocy, wodzono pod strażą z nabitą bronią do Domu Bożego. Straż zresztą nie wchodziła do cerkwi. W cerkwi stawaliśmy zbitym tłumem u drzwi, na ostatniem miejscu, skąd słychać było zaledwie silniejszy głos dyaka i zrzadka dostrzedz można było czarnego ornatu i łysiny księdza. Przypominałem sobie wtedy, jak niegdyś w dzieciństwie, stojąc w cerkwi,
Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/247
Ta strona została skorygowana.