wodę, Jak kaczka. Co dzień wypijał czterdzieści szklanek wody z rzeki Moskwy. Powiadali, że to on się od jakiejś choroby tak leczy wodą; mnie sam jego kamerdyn mówił.
— Pewno mu się z tej wody w brzuchu karasie wylęgły? robi uwagę aresztant z bałałajką.
— No, dosyć tego, tu o rzecz chodzi, a oni.... Jakiż to lewizor bracia? niespokojnie zapytuje aresztant Martynow, stary żołnierz, były huzar.
— Łżą ludzie i koniec! — odzywa się jeden ze sceptyków. — I skąd to wszystko wymyślą i po co? A wszystko brednia?
— Nie, nie brednia! dogmatycznie twierdzi Kulikow, który dotychczas milczał wspaniale. Jest to powaga aresztancka, chłop do pięćdziesięciu lat mający, o bardzo przyjemnej twarzy i pogrardliwie-wspaniałych manierach. Wie on sam o tem i jest z tego dumny. Trochę cygan, weterynarz, zarabia w mieście lecząc konie, a u nas w ostrogu handluje wódką. Mądry chłop i wiele rzeczy widział. Kiedy mówi, to jakby ruble kładł na stole.
— Tak jest, bracia — spokojnie ciągnie dalej — jeszcze przeszłego tygodnia słyszałem: jedzie generał, bardzo ważna figura, będzie zwiedzał całą Syberyę. Wiadoma rzecz, przekupią i jego, tylko nie nasz ośmiooki: on i podsunąć się do niego nie odważy. Bo ge-
Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/258
Ta strona została skorygowana.