Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/305

Ta strona została skorygowana.

siałem zerwać znajomość i z T-kim, z tym samym młodzieńcem, o którym wspominałem w poprzednim rozdziale, mówiąc o naszej pretensyi. Bardzo mi to było przykro. T-ski, chociaż bez wyższego wykształcenia, był dobrym, mężnym, krótko mówiąc, dzielnym młodzieńcem. Przyczyną zerwania było to, że on tak kochał i czcił B-kiego, że tych wszystkich, którzy choć cokolwiek stronili od B-kiego, poczytywał prawie za swoich wrogów. Nawet z M-ckim, zdaje się, że poróżnił się potem z powodu B-kiego, choć długo starał się wytrwać w dobrym stosunku. Wszyscy oni zresztą byli moralnie cierpiący, żółciowi, rozdrażnieni, niedowierzający. Rzecz to łatwa do zrozumienia: im było bardzo ciężko, daleko ciężej, niż nam. Byli daleko od ojczystego kraju; niektórzy z nich przysłani na długie lata katorgi, na lat dziesięć, dwanaście, a co najważniejsza, z głębokiem uprzedzeniem patrzali na swoje otoczenie, widzieli w katorżnikach tylko źwierzęcość i nie mogli, nie chcieli w nich dojrzeć ani jednego dobrego rysu, nic ludzkiego. Ale i to rzecz zrozumiała: na to stanowisko los ich wprowadził, siłą okoliczności. Rzecz jasna, że gniotła ich tęsknota. Dla Czerkiesów, Tatarów, dla żyda byli łaskawi i uprzejmi, ale ze wstrętem unikali reszty katorżników. Tylko jeden starodubowski starowier zasłużył był sobie na ich pełny szacunek. Rzecz zresztą godna uwagi, że nikt z katorżników przez cały czas mego przeby-