wszem wejściu mojem do ostrogu jużem opowiadał.
Tylko co powiedziałem, że nam nie śmiano pobłażać i nie pobłażano, żeśmy w porównaniu z innymi aresztantami nie mieli żadnej ulgi w pracy. Raz jednak próbowano to uczynić: — ja i B-ki (Polak) przez całe trzy miesiące chodziliśmy do kancelaryi inżynierów w charakterze pisarzy. Ale zrobiono to cichaczem i zrobiła to władza inżynieryjna. Naturalnie, wszyscy inni, do kogo należało wiedzieć, wiedzieli zapewne o tem, ale udawali, że nie wiedzą. Działo się to jeszcze przy komendancie G-wie. Podpułkownik G-kow spadł nam jak z nieba, był u nas bardzo niedługo, jeżeli się nie mylę, nie więcej jak pół roku, a nawet jeszcze mniej, i odjechał do Rossyi, wywarłszy nadzwyczajne wrażenie na wszystkich aresztantach. Mało powiedzieć, że go aresztanci lubili, oni go ubóstwiali, jeżeli można użyć tu tego wyrazu. Nie wiem, w jaki sposób dokazał tego, ale wiem, że podbił sobie ich serca odrazu „Prawdziwy ojciec, ojciec nie będzie lepszy!“ — powtarzali co chwila przez cały czas, kiedy zarządzał oddziałem inżynieryi. Hulaka, zdaje się, był straszliwy. Nie wielkiego wzrostu, z zuchwałem, pewnem siebie spojrzeniem, z aresztantami był łaskawy, dochodził niemal do czułości i rzeczywiście lubił ich, jak ojciec. Dla czego tak lubił aresztantów — nie umiem tego objaśnić, ale wiem, że nie mógł spotkać się z aresztantem, aże-
Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/316
Ta strona została skorygowana.