czu? Przy kim się ja tu bez was zostanę!“ Po raz ostatni pożegnałem się i z Akimem Akimyczem.
— Ot już i wam prędko! — powiedziałem do niego.
— Mnie tu długo, mnie tu bardzo długo jeszcze siedzieć — marmotał ściskając mi rękę. — Rzuciłem się mu na szyję i pocałowaliśmy się.
W dziesięć minut po wyjściu aresztantów, wyszliśmy i my z ostrogu, aby nigdy już do niego nie wrócić — ja i mój towarzysz, z którym tu przybyłem. Trzeba było iść naprzód do kuźni, aby nam zdjęto kajdany. Ale już konwojowy z bagnetem nie towarzyszył nam: poszliśmy z podoficerem. Rozkuli nas nasi aresztanci w warstacie inżynieryjnym. Czekałem dopóki nie rozkują towarzysza, a potem sam podszedłem do kowadła. Kowale obrócili mnie tyłem do siebie, podnieśli z tyłu moją nogę, położyli ją na kowadle... Było dużo krzątaniny, chcieli to zrobić jak najzręczniej, jak najlepiej.
— Zatyczkę, zatyczkę — mówię — obróć nasamprzód!... — Komenderował starszy: — ustaw ją, tak, dobrze.... A teraz bij młotem....
Kajdany upadły. Podjąłem je.... Chciało mi się potrzymać je trochę w ręku, popatrzeć na nie po raz ostatni. Dziwno mi było, że przed chwilą były na moich nogach.
Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/332
Ta strona została skorygowana.