wstrętu, co aresztanci bardzo dobrze pojmowali i płacili im podobną monetą.
Ja musiałem przeszło dwa lata przeżyć w ostrogu, zanim udało mi się pozyskać przychylność niektórych katorżników. Ale w końcu większa ich część polubiła mię i uznała za „dobrego“ człowieka.
Z rossyjskiej szlachty oprócz mnie było czterech. Jeden — niskie i dziwnie podłe stworzenie, strasznie zepsute, szpieg i donosiciel z rzemiosła. Słyszałem o nim jeszcze przed dostaniem się do ostroga i zaraz w pierwszych dniach zerwałem z nim wszelkie stosunki. Drugi — to ten ojcobójca, o którym już wyżej mówiłem. Trzecim był Akim Akimycz (Joachim Joachimowicz); bodaj czym widział kiedy takiego cudaka, jakim był Akim Akimycz. Postać jego silnie się zarysowuje w mojej pamięci. Był wysoki, chudy, tępego umysłu, niesłychanie mało wykształcony a lubiący rezonować, wreszcie akuratny, jak Niemiec. Katorżnicy śmiali się z niego, a niektórzy bali się nawet wchodzić z nim w stosunki, lękając się jego przyczepek i kłótliwości. Od razu zaczął być z nimi za pan brat, łajał się z nimi, nawet bił się. Uczciwy był fenomenalnie. Jak tylko zauważył jaką niesprawiedliwość, natychmiast wdał się w sprawę, chociaż go wcale nie dotyczyła. Naiwny do najwyższego stopnia: naprzykład kłócąc się z aresztantami, wypominał im nieraz, że są złodzieje, i z całą powagą przekonywał, że
Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/55
Ta strona została skorygowana.