Nie w robocie nieszczęście. Mówią, że tam w pierwszym oddziale zwierzchność nie zupełnie wojenna, a przynajmniej w inny sposób, niż u nas, postępuje. Tam, mówią, zesłany może żyć z rodziną. Ja tam nie byłem, ale tak mówią. Nie golą tam, w mundurach nie chodzą, chociaż zresztą to dobrze, że u nas i goleni i w urzędowym stroju; zawsze to więcej porządku i przyjemniej dla oka; A jednak im się to nie podoba. A proszę też popatrzeć, co to za zbieranina. Jeden z kantonistów, drugi, z Czerkiesów, trzeci z rozkolników, czwarty prawosławny „mużyczok“ (chłopek), rodzinę, dzieci ukochane zostawił we wsi rodzinnej, piąty żyd, szósty cygan, siódmy niewiadomo kto, i wszyscy to oni muszą, bądź co bądź zżyć się z sobą, zgodzili się jeden z drugim, jeść z jednej misy, spać na jednych narach. A i wolność tu jaka: dodatkowy kąsek można zjeść tylko ukradkiem, każdy grosz trzeba chować w cholewę, i wszędzie i zawsze: ostróg i ostróg.... Mimowoli w głowie się zawróci.
Ale ja już o tem wiedziałem. Przedewszystkiem chciałem się rozpytać o naszego majora. Akim Akimycz nie robił tajemnicy i pamiętam, że wrażenie, które odniosłem z jego opowiadania, nie było zupełnie przyjemne.
Ale sądzono mi było jeszcze dwa lata przeżyć pod jego władzą. Wszystko, co mi o nim Akim Akimycz opowiadał, okazało się zupełnie prawdziwem, z tą różnicą, że wraże-
Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/59
Ta strona została skorygowana.