Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/61

Ta strona została skorygowana.

Był to chłop Sybirak, przebiegły, mądry, w istocie bardzo zręczny weterynarz, ale prawdziwy „mużyczok“.
— Patrzę ja na Trezorkę — opowiadał potem aresztantom, dość zresztą dawno po tej wizycie u majora, kiedy już cała sprawa była zapomnianą; — patrzę: leży pies na kanapie, na białej poduszce; i widzę dobrze, że zapalenie, że trzebaby krwi puścić i pies by się wylizał, dalipan że tak? Ale tuż myślę sobie: a co będzie, jak nie wyleczę, jak zdechnie? Nie, mowie, Wasze Wysokobłagorodje, późno mnie wezwali, gdyby tak wczoraj, albo pozawczoraj, tobym psa wyleczył; a teraz nie mogę, nie wyleczę....
Tak więc zdechł Trezorka.
Opowiadano mi ze szczegółami o zamachu na majora. Był w ostrogu pewien aresztant, który już od kilku lat tu siedział i znany był z cichego zachowania się. Zauważono też, że prawie nigdy z nikim nie rozmawiał, i miano go za niespełna rozumu. Był to człowiek piśmienny i przez cały rok ostatni ciągle czytał biblię, czytał dniem i nocą. Gdy wszyscy zasypiali, o północy wstawał, zapalał woskową, cerkiewną świecę, właził na piec, otwierał książkę i czytał do rana. Pewnego dnia poszedł do podoficera i oznajmił mu, że nie chce iść na robotę. Doniesiono majorowi; zakipiał cały i natychmiast sam przyleciał. Aresztant rzucił się na niego z przygotowaną zawczasu cegłą, ale nie trafił.