do gorliwej pracy, jest: zadać mu pracę dzienną. Rozmiar zadanej pracy bywał czasem ogromny, a przecież i w takim razie kończyli go aresztanci dwa razy prędzej, niż gdyby im kazano pracować zwykłym trybem do uderzenia w bęben. Skończywszy zadaną robotę, aresztant bez przeszkody szedł do domu i nikt go już nie zatrzymywał.
Obiad jedzą nie razem, ale jak się zdarzy, zależnie od tego, kto wcześniej przyszedł, a i w kuchni nie zmieściliby się wszyscy. Pokosztowałem kapusty, ale nie przywykły do niej, nie mogłem jej jeść i zaparzyłem sobie herbaty. Siedliśmy na końcu stołu. Ze mną był jeden towarzysz, równie jak ja, ze szlachty.
Aresztanci przychodzili i wychodzili. Było zresztą dość miejsca; jeszcze się wszyscy nie byli zebrali. Gromadka złożona z pięciu ludzi usiadła oddzielnie za wielkim stołem. Kucharz nalał im w dwie miski kapuśniaku i postawił przed nimi na stole cały rondel gliniany ze smażoną rybą. Obchodzili jakąś uroczystość i jedli swoje potrawy. Na nas spojrzeli z ukosa. Wszedł jeden z Polaków i usiadł przy nas.
— W domu nie byłem, a wiem wszystko — zawołał na cały głos jakiś aresztant, wchodząc do kuchni i ogarniając wzrokiem wszystkich obecnych.
Miał lat z pięćdziesiąt, był muskularny i chudy. Z twarzy przyświecała złośliwość i
Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/65
Ta strona została skorygowana.