Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/66

Ta strona została skorygowana.

wesołość zarazem. Szczególnie zwracała na siebie uwagę jego dolna warga, gruba i obwisła i nadawała niezmiernie komiczny wyraz twarzy.
— No, zdrowo nocleg odbyli! Cóż nie pozdrawiacie? Naszem kurskiem! — dodał sadowiąc się obok obiadujących własnym kosztem: — chleb i sól! Witajcież gościa!
— Ale my, brat, nie kurscy.
— Więc tambowskiem.
— I nie tambowscy. Od nas bracie, nic ci się nie dostanie. Ty idź do bogatego chłopa i tam proś.
— W brzuchu dziś u mnie, bracie, Iwan Obżartuch i Marya Głodomorówna; a gdzież ten bogaty chłop mieszka?
— A ot Gazin, bogaty kmieć; do niego ruszaj.
— Hula dziś, bracia, Gazin, pije bez pamięci; cały worek przepija.
— Dwadzieścia rubli ma w kieszeni — zauważył drugi. — Dobrze to, bracia, być szynkarzem.
— Cóż, nie przyjmiecie gościa? No, to będę kazienne połykał.
— Ty idź, poproś herbaty. Ot tam panowie piją.
— Jacy panowie? tu nie ma panów; tacy sami teraz, jak my — wrogo odezwał się jakiś aresztant w kącie siedzący. Dotychczas nie przemówił był ani słowa.