Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/79

Ta strona została skorygowana.

sem nawet dziewka — który za pieniądze przedsiębiorcy i za stosunkowo nie małą zapłatę, kupuje w szynku wódkę i ukrywa ją w ustronnem miejscu, dokąd aresztanci przychodzą na robotę. Prawie zawsze dostawca próbuje naprzód trunku i co nadpił, dolewa niemiłosiernie wodą; — nie chcesz brać? nie bierz. Ale aresztant nie może być wybrednym; i to szczęście, że pieniądze nie całkiem przepadły, że jest wódka; jaka jest, taka jest, ale zawsze wódka. Do tego to dostawcy przychodzą, wskazani mu naprzód przez szynkarza z ostrogu przenosieiele, z wolimi kiszkami. Kiszki te naprzód przemywają się, potem napełniają się wodą, aby zachowały pierwotną wilgotność i rozciągłość i mogły służyć do przenoszenia wódki. Nalawszy do nich wódki, aresztant okręca je około siebie, przyczem ma sposobność okazać całą zręczność, całą złodziejską przebiegłość kontrabandzisty. Chodzi tu o jego honor; musi on oszukać i konwojowych i straż stojącą u bramy więziennej. I oszukuje: u dobrego złodzieja konwojowy, czasem jakiś rekrucik, nie dopatrzy kontrabandy. Rozumie się, że konwojowy bywa przedtem wystudyowany; bierze się też na uwagę czas, miejsce roboty. Naprzykład aresztant piec muruje, na piec wlezie: któż go dojrzy, co on tam robi? Konwojowy przecież nie polezie za nim. Podchodząc do ostroga aresztant trzyma w dłoni pieniądz, piętnaście, dwadzieścia kopiejek srebrnych, na wszelki