wypadek i czeka u bramy na gefrejtera. Każdego aresztanta, który wraca do ostroga, karaulny gefrejter opatruje wkoło, rewiduje i dopiero potem otwiera mu drzwi ostrogu. Ten, który przenosi wódkę, liczy zwykle na to, że rewidowanie nie będzie zbyt ścisłe i szczegółowe; ale przebiegły gefreiter doszukuje się czasem zakazanego towaru, a wtedy pozostaje ostatni środek: kontrabandzista milczkiem i tak żeby konwojowy nie widział, wsuwa gefrejterowi w rękę przygotowany pieniądz. Zdarza się, że dzięki takiemu manewrowi przechodzi szczęśliwie do ostroga i przenosi wódkę. Ale niekiedy manewr się nie udaje i wtedy trzeba rozpłacić się ostatnim kapitałem, t. j. grzbietem. Donoszą majorowi, kapitał sieką, i sieką boleśnie, wódkę zabierają na rzecz rządu i kontrabandzista przyjmuje wszystko na siebie, nie wydając przedsiębiorcy. Ale nie wydaje nie dla tego, żeby się brzydził donosem, a jedynie dla tego, że nie widzi w nim żadnej korzyści: jegoby w każdym razie wysieczono; cała pociecha polegałaby tylko na tem, że miałby towarzysza niedoli. Tymczasem przedsiębiorca jest mu jeszcze potrzebny, chociaż podług zwyczaju i z góry zawartej umowy kontrabandzista za grzbiet wysieczony nie otrzymuje od przedsiębiorcy ani kopiejki.
Co się zaś tyczy wogóle donosów, to one zwyczajnie kwitną w ostrogu. Donosiciel tu nie ściąga na siebie bynajmniej wzgardy;
Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/80
Ta strona została skorygowana.