krzepiał ducha robotnika wśród ciężkich warunków życia więziennego. Nakonic zorza tego dnia jasnego ukazuje się na wschodzie; pieniądze zebrane, nie skonfiskowane, nie ukradzione i aresztant niesie je do szynkarza. Ten naprzód daje mu wódki według możności najczystszej, t. j. dwa razy tylko rozprowadzonej wodą; ale w miarę ubywania jej z butelki, reszta natychmiast dolewa się wodą. Za kieliszek gorzałki płaci się pięć, sześć razy drożej, niż w szynku. Łatwo sobie wyobrazić, ile trzeba wypić takich kieliszków i ile za nie zapłacić, aby się upić. Ale w skutek odwyknięcia od trunków, w skutek dłuższej wstrzemięźliwości, aresztant łatwo dostaje zawrotu głowy i zwykle pije dopóty, dopóki nie przepije wszystkich pieniędzy. Wtedy przychodzi kolej na fanty: szynkarz jest zarazem i lichwiarzem. Naprzód przechodzą do niego nowo sprawione stroje nieurzędowe, potem stare szmaty, w końcu i rządowe rzeczy. Przepiwszy wszystko do ostatniego strzępka, pijanica kładzie się spać, a nazajutrz zbudziwszy się z nieuniknionym szumem w głowie, nadaremnie błaga szynkarza choćby o jeden łyk wódki dla spędzenia niesmaku. Smutnie znosi on niepowodzenie i tegoż dnia zabiera się na nowo do roboty; znów przez kilka miesięcy pracuje nie rozprostowując karku, marząc o szczęśliwym dniu hulanki, który utonął w wieczności, i powoli zaczyna się krzepić i oczekiwać drugiego dnia takiego,
Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/82
Ta strona została skorygowana.