Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/85

Ta strona została skorygowana.

koszarach, pokazuje się ludziom. Nie pił, nie grał w karty, nie kłócił się z nikim. Chodzi, bywało, za koszarami — ręce w kieszeniach, spokojny, zamyślony. O czem on mógł myśleć, trudno było sobie wyobrazić. Zawołasz na niego czasem z ciekawości, zapytasz o coś, on natychmiast odpowie, i to z pewnem uszanowaniem, nie po aresztancku, ale zawsze krótko, bez wdawania się w rozmowę; patrzy zaś na ciebie jak dziesięcioletnie dziecko. Gdy się znajdą pieniądze u niego, nie kupi sobie czegoś koniecznie potrzebnego, nie odda do naprawy kurtki, nie sprawi nowych butów, ale kupi kołaczyka, pierniczka i schrupie — istny siedmioletni dzieciak. — „Ech ty, Sirotkin, wołają, bywało, na niego aresztanci: — sierota ty kazańska!“ W czas nieroboczy włóczył się bywało po wszystkich koszarach; prawie wszyscy zajęci swoją robotą, on nie ma nic do roboty. Powiedzą mu coś, prawie zawsze żartując z niego (z niego i jego towarzyszy często się wyśmiewano), on nic nie powie na to, zawróci się i pójdzie do innej kazarmy, a jeśli już bardzo biorą go na fundusz, zarumieni się.
Zadawałem sobie nieraz pytanie: za co ta spokojna, naiwna istota mogła dostać się do ostroga. Pewnego razu leżałem chory w szpitalu, w aresztanckiej izbie; Sirotkin był także chory i leżał obok mnie. Jakoś pod wieczór zawiązaliśmy rozmowę i on nagle ożywił się i opowiedział mi, jak go oddawano