Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/117

Ta strona została skorygowana.

mam tu „Ptaki brytańskie“ i „Catullusa“ i „Świętą wojnę“... każda z nich unikat. Pięciu tomami mógłby pan, zapełnić tam, na drugiej półce tę dziurę, która tak nieporządnie wygląda... prawda panie?
Skierowałem głowę na półki po za mną, a gdym się znów odwrócił stał przed biurkiem uśmiechnięty Sherlock Holmes.
Zerwałem się na równe nogi, przez chwilę patrzyłem na niego nawpół przytomny i zdaje się, że zemdlałem po raz pierwszy i ostatni w życiu. Szara mgła przesłoniła mi oczy, a gdy się rozproszyła miałem kołnierzyk rozpięty i smak wódki w ustach. Holmes stał pochylony nad mojem krzesłem, trzymając w ręku swoją butelkę.
— Mój drogi Watson’ie — zabrzmiał głos, dobrze znany. — Winienem ci stokrotne przeproszenie, nie przypuszczałem, że doznasz takiego głębokiego wstrząśnienia.
Chwyciłem go za ramię.
— Holmes! — krzyknąłem. — To ty, naprawdę? Żyjesz istotnie? Zdołałeś się wydostać z tej straszliwej przepaści? czy to podobna?
— Poczekaj chwilę! — odparł. — Czy jesteś pewien, że możesz już słuchać mojej opowieści? Moje niepotrzebnie dramatyczne ukazanie się wzruszyło cię naprawdę.
— Już przyszedłem do siebie, ale, doprawdy, Holmes’ie, zaledwie mogę uwierzyć własnym oczom. Boże wielki! i to ty, ty we własnej osobie stoisz w moim gabinecie?