Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/13

Ta strona została skorygowana.

a wtedy przekona się pan, że nie jestem niewdzięczna.
Holmes podszedł do biurka, wyjął notatnik i zajrzał.
— Farintosh — rzekł. — Ach! tak, przypominam sobie, chodziło o dyadem z opali. Zdaje mi się, że to jeszcze nie z twoich czasów, Watson’ie. Mogę panią zapewnić, że z całą ochotą zajmę się sprawą pani, jak zająłem się sprawą jej przyjaciółki. Nie mówmy o honoraryum, proszę pani; mój zawód przynosi sam w sobie nagrodę. Zwróci mi pani koszty, jakie ewentualnie poniosę, kiedy pani będzie dogodnie. A teraz niech pani zechce opowiedzieć nam swoją sprawę, nie opuszczając ani jednego szczegółu, który mógłby nas objaśnić.
— Niestety — odparła przybyła — groza mego położenia wynika ztąd, że obawy moje są takie nieuzasadnione, a moje podejrzenia oparte na podstawach takich słabych, iż nawet ten, od którego mam prawo żądać pomocy i rady uważa je za urojenia kobiety nerwowej. Nie mówi tego, ale ja to odgaduję z jego odpowiedzi pocieszających, z jego spojrzeń pełnych litości. Ale powiedziano mi, panie Holmes, że pan umie czytać w głębi serca ludzkiego, może pan zdoła mi dać radę wobec niebezpieczeństw, jakie mi grożą.
— Zamieniam cały w słuch.
— Nazywam się Helena Stoner i mieszkam u ojczyma, ostatniego potomka jednej z najstarszych rodzin saksońskich w Anglii, Royllotttów of Stoke Moran, rodziny, osiadłej na zachodnich krańcach Surreyu.