Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/155

Ta strona została skorygowana.

kałem i śledziłem bacznie, gotów do czynu przy lada nadarzonej sposobności.
Teraz nadjeżdżał kłusem oficer w mundurze niebieskim, podobnym do naszej lotnej artyleryi — był to mężczyzna starszy, tęgi, z siwemi bokobrodami. Zatrzymał się i zaczął rozmawiać z oficerem dragonów, który czekał przed oberżą i wówczas to okazało się, jaką korzyść przyniosła mi nauka języka angielskiego. Mogłem słyszeć i rozumieć wszystko, co mówiono.
— Gdzie spotkanie? — spytał oficer, a tamten odparł, że w pobliżu Altary.
— Spóźniłeś się, sir Jerzy — rzekł oficer.
— Tak, miałem sąd wojenny. Czy sir Stapleton już pojechał?
W tejże chwili otworzyło się okno i wyjrzał przystojny młody mężczyzna we wspaniałym mundurze.
— Dzień dobry, Murray! — zawołał. — Te przeklęte papierzyska trzymają mnie, ale jadę za tobą.
— Doskonale, Cottonie. Spóźniłem się, już jadę tedy dalej.
— Powiedz pan mojemu groom’owi, żeby mi przyprowadził konia — rzekł młody generał z okna do oficera na dole, gdy Murray jechał dalej gościńcem.
Oficer podążył do jakiejś dalszej stajni, a w kilka minut później ukazał się zwinny groom angielski z kokardą na kapeluszu, prowadząc za uzdę konia — ach, moi przyjaciele, nie możecie mieć wyobrażenia, do jakiej doskonałości może dojść koń