Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/18

Ta strona została skorygowana.

wyraźne. Mam sen bardzo lekki i to mnie zbudziło. Nie mogę sobie zdać sprawy zkąd to pochodzi, z sąsiedniego pokoju, czy z trawnika przed oknami? Chciałam więc dowiedzieć się czy i ty słyszałaś to gwizdanie!
— Nie. To pewno ci przeklęci Cyganie w parku.
— Może być. A jednak, jeśli odgłos ten dochodzi z trawnika, dziwię się, żeś go nie słyszała.
— Bo ja nie mam snu tak lekkiego, jak ty.
— O! mniejsza o to zresztą — dodała z uśmiechem, poczem wyszła i po chwili usłyszałam, że zamyka drzwi na klucz.
— Przepraszam — rzekł Holmes — czy panie zawsze zamykały na klacz drzwi od sypialni?
— Zawsze.
— A to dlaczego?
— Zdaje mi się, że wspominałam, iż doktór chowa panterę i pawiana; czułyśmy się zatem bezpieczne tylko wtedy, gdy nasze drzwi były zamknięte na klucz.
— Nic dziwnego. Proszę niech pani mówi dalej.
— Nie mogłam spać tej nocy. Dręczył mnie niepokój, jakieś nieokreślone przeczucie nieszczęścia. Siostra i ja byłyśmy bliźniaczkami, o ile pan pamięta, a wszak panu wiadomo, jakie subtelne są węzły łączące dwie, takie bliskie, dusze. Czas był straszny. Wicher wył przeraźliwie, a strumienie deszczu z szelestem spływały po szybach. Nagle, śród szumu burzy, dobiegł mnie krzyk rozpaczliwy przerażonej kobiety; poznałam głos siostry. Wy-