Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/36

Ta strona została skorygowana.

że być do noclegu potrzebne, pójdzie pani do swego dawnego pokoju. Nie wątpię, że pomimo robót, może pani tam jedną noc spędzić.
— O! tak, doskonale.
— Reszta do nas należy.
— Ale, co pan zamierza?
— Spędzimy noc w pokoju pani, by wykryć przyczynę odgłosu, który panią tak przeraził.
— Zdaje mi się, panie Holmes, że pan już jest pewien swego — rzekła miss Stoner, kładąc mu dłoń na ramieniu.
— Może.
— A więc, na miłość boską, powiedz mi pan, co spowodowało śmierć mojej siostry?
— Chciałbym mieć dowody pewniejsze, zanim powiem cokolwiek.
— Może mi pan przynajmniej powiedzieć, czy mam słuszność przypuszczając, że umarła z przestrachu?
— Nie sądzę i przypuszczam przyczynę dotykalniejszą. A teraz, miss Stoner, musimy panią pożegnać, bo, gdyby dr Roylott powrócił i zastał nas tutaj, zabiegi nasze spełzłyby na niczem. Do widzenia, niech pani będzie dobrej myśli, bo jeśli mnie pani posłucha i zastosuje się do wskazówek, niebawem nie będzie groziło pani żadne niebezpieczeństwo.
Z łatwością dostaliśmy w zajeździe „pod Koroną“ dwa pokoje na pierwszem piętrze; z okien naszych widzieliśmy bramę wjazdową i zamieszkane skrzydło zamku Stoke Moran. O zmierzchu ujrzeliśmy przejeżdżającego doktora Grimesby’ego Roy-