Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/45

Ta strona została skorygowana.

czyć. Wytresował go tedy, prawdopodobnie przy pomocy mleka, które widzieliśmy, tak, że wracał na wezwanie. Wpuszczał go przez wentylator w porze, którą uważał za stosowną, pewien, że gad będzie pełzał wzdłuż sznurka i wejdzie na łóżko. Kilka nocy mogło minąć bez skutku, wąż mógł nie ukąsić ofiary, ale prędzej czy później stać się to musiało.
Do wniosku tego doszedłem, zanim jeszcze znalazłem się w pokoju doktora. Zbadanie jego krzesła dowiodło nam, jak sobie przypominasz, że miał zwyczaj wchodzić na nie, co było konieczne, by mógł dosięgnąć wentylatora. Widok skrzyni, spodeczka z mlekiem i bata z pętlicą rozproszył ostatnie wątpliwości, jakie mogły mi zostać. Odgłos metaliczny, zasłyszany przez miss Stoner, wywołało widocznie szybkie zamykanie skrzyni.
Skoro zaś ustaliło się we mnie to przekonanie, wiesz jakie przedsięwziąłem środki, by uzyskać dowód ostateczny. Słyszałeś, jak ja, syczenie gadu, zapaliłem niezwłocznie światło i zaatakowałem go, nie tracąc jednej chwili.
— Co wywołało ten skutek, że cofnął się tą samą drogą, którą się wsunął.
— I wpadł na swego pana, Niektóre moje ciosy dosięgły go niewątpliwie i rozwścieczyły do tego stopnia, że rzucił się na pierwszą osobę, jaka mu się nawinęła. Jestem w ten sposób pośrednio odpowiedzialny za śmierć doktora Grimesby’ego Roylott’a, ale nie mogę powiedzieć, żeby ta odpowiedzialność zbyt wielkim ciężarem przytłaczała moje sumienie.