Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/92

Ta strona została skorygowana.

prawdziwą ucztą umysłowa i, mówię szczerze, że gdybym został zmuszony do przedsięwzięcia jakiego środka ostatecznego, sprawiłoby mi to przykrość. Pan się uśmiecha, a ja zapewniam pana, że byłoby mi istotnie przykro.
„— Niebezpieczeństwo jest nieodłączne od niego zajęcia — zauważyłem.
„— To nie jest niebezpieczeństwo — rzekł — to zguba niechybna. Stoisz pan na drodze nie poprostu jednemu człowiekowi, ale potężnej organizacyi, której istotnych rozmiarów, mimo całej swej mądrości, nie mogłeś pan wcale objąć. Panie Holmes, pan musisz się usunąć, albo zostaniesz przez nas zdeptany.
„— Obawiam się — rzekłem, wstając — że dla przyjemności rozmawiania z panem, zaniedbuję ważną sprawę, która czeka na mnie gdzieindziej.
„Profesor Moriarty wstał również i patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu, kiwając smutnie głową.
„— Dobrze, dobrze — rzekł w końcu. — Szkoda, ale zrobiłem, co mogłem. Wiadomy mi jest każdy ruch pana. Nie możesz pan przedsięwziąć nic przed poniedziałkiem. Panie Holmes, to pojedynek między panem a mną. Pan masz nadzieję pobić mnie. Oświadczam panu, że nie pobijesz mnie nigdy. Jeśli jesteś pan taki mądry, że doprowadzisz mnie do zguby, bądź pewien, że ja zrobię z panem to samo.
„— Powiedziałeś mi pan kilka komplimentów, panie Moriarty, pozwól zatem, żebym ci się chociaż jednym wywdzięczył. Otóż, gdybym był pewien