Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/100

Ta strona została skorygowana.

się, zamknął oczy i wsunął ręce w kieszenie. Nie pojmuję, jak można spać w takich chwilach.
3.30 rano. Przed chwilą się zbudziłem. Było pięć po jedenastej gdym zapisywał ostatnie słowa, przypominam to sobie, gdyż nakręcałem zegarek i zwróciłem uwagę na godzinę. I tak więc, z tej odrobiny czasu, jaka mi pozostała do życia zmarnowałem 5 godzin. Któżby w to uwierzył? Ale też czuję się znacznie rzeźwiejszym i zrezygnowanym — lub staram się wmówić w siebie tę rezygnację. A jednak, im silniejszym człowiek się czuje, im żywiej tętni w nim życie, tem okropniejszą musi mu się śmierć wydawać. Rozluźniając powoli i stopniowo węzeł, łączący nas z życiem, Natura postępuje nietylko mądrze, ale i litościwie.
Pani Challenger jest wciąż jeszcze w ubieralni, mąż jej zasnął nad stołem. Co za widok! Olbrzymie jego plecy pochylone są wtył, włochate wielkie ręce splecione na kamizelce, a głowa tak nisko opadła na piersi, że widzę ledwie zmierzwiony koniec jego gęstej brody. Trzęsie się cały od chrapania, do którego Summerlee dorzuca od czasu do czasu swój wysoki tenor. Lord John śpi również wyciągnięty na koszykowym leżaku. Pierwszy brzask poranka skrada się do pokoju, nadając wszystkiemu jakieś szare i smutne zabarwienie.
Przyglądam się wschodowi słońca — temu