Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/102

Ta strona została skorygowana.

W tej chwili z za portjery rozległ się głos pani Challenger:
— Jerzy, Jerzy, duszę się!
— Już wszystko w porządku, proszę pani — odparłem, gdy inni zerwali się na nogi — już wpuściłem trochę tlenu.
Ale nawet w tej chwili nie mogłem powstrzymać się od śmiechu na widok Challengera, który przecierał oczy wielkiemi owłosionemi pięściami, jak dziecko nagle zbudzone ze snu. Summerlee wstrząsał się jak człowiek, w którym zwykły ludzki lęk bierze, wobec tak okropnej sytuacji, górę nad stoicyzmem uczonego. Lord John zaś rzeźki był i spokojny, tak jakgdyby tylko co się zbudził przed rannem polowaniem.
— Piąty i ostatni — rzekł, spoglądając na cylindry — ej, przyjacielu, nie spisywał pan chyba swoich wrażeń na tej ćwiartce papieru, którą trzymasz na kolanach?
— Gryzmoliłem trochę, aby zabić czas.
— No, jedynie irlandczyk mógł się zdobyć na coś podobnego. Zdaje mi się, że będzie pan musiał trochę poczekać, zanim mały braciszek ameba wyrośnie, aby to odczytać. Narazie mało go to obchodzi. No, Herr Professor, cóż tam za widoki?