Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/107

Ta strona została skorygowana.

jaciółmi i żywiliśmy dla siebie wzajem głębokie uznanie. Żegnaj, Challenger!
— Żegnaj, młodzieńcze! — zwrócił się do mnie lord John — okno jest szczelnie zalepione i nie da się otworzyć.
Challenger uniósł się, pociągając żonę, którą tulił do piersi, ona zaś zarzuciła mu ramiona na szyję.
— Podaj mi tę lunetę, Malone — rzekł poważnie.
Podałem mu ją.
— Oddajemy się w ręce Potęgi, która nas stworzyła — krzyknął swym potężnym głosem, i jednocześnie cisnął lunetą w okno.
Wraz z brzękiem tłuczonego szkła twarze nasze owionął ożywczy podmuch silnego, porannego wiatru.
Nie umiem przewidzieć, jak długo siedzieliśmy w zdumionem milczeniu, wreszcie jak przez sen usłyszałem słowa Challengera.
— Świat powrócił do normalnych warunków; minęliśmy kręgi zatrutego eteru, ale z całego rodzaju ludzkiego my jedni tylko pozostaliśmy przy życiu.