Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/109

Ta strona została skorygowana.

siebie, czytając wzajem we własnych oczach tę samą myśl; miast radości, iż udało nam się takim cudem wymknąć śmierci, ogarnęło nas niewymowne przygnębienie. Wszystko, cośmy ukochali na ziemi, zostało zmiecione w olbrzymi, nieskończony ocean nicości, a my pozostaliśmy na tym pustym świecie bez przyjaciół, nadziei i celu.
— To straszne, Jerzy, to straszne! — łkając, zawołała pani Challenger. — Czemu nie umarliśmy wraz ze wszystkimi! Ach, czemuś nas uratował! Mam wrażenie, że to myśmy pomarli, a wszystko inne żyje.
Gęste brwi Challengera ściągnięte były z wyrazem naprężenia: wielka, włochata jego ręka ściskała drobną rączkę żony. Zauważyłem, że profesorowa w każdem zmartwieniu wyciągała ramiona do męża, jak dziecko do matki.
— Nie jestem do tego stopnia fatalistą, aby wszystko w życiu przyjmować biernie — rzekł Challenger — temniemniej wszakże zauważyłem, iż najwyższa mądrość zasadza się na godzeniu się z rzeczywistością.
— Ja się nie zgadzam — stanowczo oświadczył Summerlee.
— Cóż to kogo obchodzi czy się pan zgadza czy nie? — odezwał się lord John — biernie czy też