Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/114

Ta strona została skorygowana.

nu wyczerpał się, możemy w razie czego również dobrze dusić się na podwórzu jak i w pokoju.
Opanowała nas jakaś dziwna apatja, która była fizyczną i duchową reakcją po okropnych wstrząśnieniach ostatniej doby. Nawet Challenger jej uległ, i siedząc w fotelu, oparł głowę na rękach, zamyśliwszy się nad czemś głęboko; dopiero lord John i ja porwawszy go za ramiona, postawiliśmy go siłą na nogi. Nagrodził nas za to groźnem warknięciem.
Gdyśmy się jednak wydostali z wąskiej przystani na szerszy świat zwykła energja poczęła nam stopniowo wracać. Cóż jednak mieliśmy począć ma tem wielkiem cmentarzysku, w jaki przedzierzgnął się świat? Nigdy chyba, od zarania wieków, żaden człowiek nie stał przed takiem zagadnieniem. Nasze materjalne potrzeby, a nawet nasze zachcianki, były zupełnie zabezpieczone na przyszłość. Wszystkie składy żywności, wszystkie piwnice, wszystkie dzieła sztuki należały teraz do nas. Ale co mieliśmy począć? Najprzód zabraliśmy się do tego, co samo rzucało się w oczy, a więc zeszliśmy do kuchni i przenieśliśmy na łóżko dwie służące, z których jedna umarła na podłodze a druga na krześle przy ogniu; potem poszliśmy na podwórze po Austina. Członki jego były sztywne, a ściągnięte muskuły twarzy nadawały jej sardoniczny wyraz. Grymas ten uderzał na twarzach tych wszystkich, którzy