Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/117

Ta strona została skorygowana.

— Nic podobnego — stanowczo zaprotestował Summerlee.
— Nie, nie, Jerzy — poparła go pani Challenger — pamiętasz jak raz próbowałeś prowadzać auto i wpadłeś na wrota garażu.
— Był to chwilowy brak skupienia — spokojnie odparł Challenger. — Sprawa jest już przesądzona, zawiozę was wszystkich do Londynu.
Lord John uratował sytuację.
— Co to za auto? — spytał.
— Humber — dwadzieścia koni.
— Kierowałem takim autem przez parę lat — rzekł lord John — ale, mój Boże, nie spodziewałem się nigdy, że zabiorę całą ludzkość do jednego samochodu. Akurat jest w niem pięć miejsc. Ubierajcie się, a będę czekał na was punkt o dziesiątej.
Istotnie o naznaczonej godzinie auto kierowane przez lorda Johna zajechało przed dom. Gdyśmy wsiedli lord John ruszył z miejsca, wioząc nas na najdziwniejszy spacer, jaki kiedykolwiek, od początku swego istnienia, ludzie mogli odbyć.
Trzeba sobie wyobrazić piękno Przyrody w ten wspaniały dzień sierpniowy, świeże powietrze poranka, złoty blask słońca, niebo bez chmurki, wspaniałą zieleń lasów Sussexu i ciemną purpurę, pokry-