Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/121

Ta strona została skorygowana.

mużnę nawet po śmierci. Jedna chwila zrównała bogacza, sługę, żebraka i psa, zmieniając ich wszystkich w jedną martwą, psującą się masę.
Pamiętam jeszcze jeden obraz w Sevenoaks o parę mil od Londynu; znajduje się tam wielki klasztor, przed którym ciągnie się długi zielony ganek. Na tym to ganku zebrała się wielka gromada dzieci, a wszystkie klęczały, jakby modląc się. Przed nimi stał cały szereg zakonic, a nieco wyżej, zwrócona twarzą ku modlącym się, stała oddzielnie jakaś postać, prawdopodobnie przełożona klasztoru. W odróżnieniu od rozbawionego towarzystwa w aucie, mieszkańcy klasztoru zdawali się rozumieć, że ich koniec nadchodzi i zmarli razem, uczniowie i nauczycielki, łącząc się w ostatniej wspólnej modlitwie.
Jestem jeszcze ciągle tak pod wrażeniem tego co zaszło, że próżno szukam słów, którymi mógłbym to wrażenie oddać; może też lepiej uczynię opisując podrostu to com widział. Nawet Summerlee i Challenger byli zupełnie ogłuszeni i nie odzywali się ani słowem, tak, że z głębi auta dobiegło tylko uszu moich i lorda Johna urywane łkanie pani Challenger. Lord John znów był zbyt pochłonięty prowadzeniem auta w tak trudnych warunkach aby zdradzać chęć do jakiejkolwiek rozmowy. Powtarzał tylko ciągle jedno i to samo zdanie z tak mę-