Strona:PL Doyle - Świat w letargu.pdf/127

Ta strona została skorygowana.

— Do końca na świeczniku, przyjacielu Challenger? — zauważył tenże.
— Takby się zdawało — odparł niezwykle uprzejmie nasz profesor. — No panowie — dodał, spoglądając w długą perspektywę ulic, milczących i pokrytych trupami — jestem tego zdania, że dalsze przebywanie w Londynie nie ma żadnego celu. Proponuję powrócić do Rotherfield i tam naradzić się w jaki sposób możemy najużyteczniej spędzić te lata życia, jakie jeszcze mamy przed sobą.
Chcę opisać jeszcze jedną scenę z tych, które utrwaliły się w naszej pamięci przy tej wizycie w umarłem mieście. Ujrzeliśmy ją w kościele Panny Marji, przed którem pozostało nasze auto; posuwając się wśród trupów, zaściełających sień kościelną, dotarliśmy do drzwi i weszliśmy do świątyni. Była ona zapchania postaciami ludzi, klęczących w błagalnej i kornej postawie; widać w tej ostatniej, przerażającej chwili, gdy człowiek zetknął się oko w oko ze straszną rzeczywistością, tą rzeczywistością, która wisiała nad nim, gdy gonił za zwodniczemi marami — rzucił się on do starych świątyń, stojących oddawna pustkami. Tutaj skupiono się w modlitwie, a na ambonie młody kapłan zwracał się do zebranych widocznie z kazaniem, zanim wspólna śmierć nie objęła ich wszystkich. Wielka ta mroczna świątynia, pełna sztywnych, martwych